
Klasy
pierwsze wybrały się pierwszego dnia na rajd pieszy z
Mójczy do
Niestachowa. Towarzyszyły im wychowawczynie oraz inni przydzieleni
nauczyciele. Obecność pierwszaków niemal stuprocentowa, uśmiechy na
twarzy, smętne miny w plecaku.
Ja, jako reprezentantka klasy drugiej, dołączyłam do pierwszej „e” – jak
się później okazało wyjątkowo sympatycznej i wesołej.
Po dotarciu do Mójczy wyruszyliśmy na szlak. Już na wstępie spotkała nas
niemiła niespodzianka. Musieliśmy się wrócić do drogi głównej i znaleźć
inną trasę, gdyż wejście na szlak zostało zagrodzone. Nie popsuło nam to
jednak nastroju. Żartowaliśmy nawet,
że będzie to najkrótszy rajd w naszym życiu. Kiedy jednak panie
przewodniczki znalazły rozwiązanie problemu, wyruszyliśmy w
kilkugodzinny marsz. W trakcie poznawaliśmy uroki rozciągających się
przed naszymi oczami krajobrazów, słuchaliśmy wykładu przewodniczek,
zbieraliśmy grzyby. Nie brakowało też emocji spowodowanych wysiłkiem
wkładanym w pokonywanie pagórków leśnych, skropionych deszczem,
zachowujących się niczym ślizgawka.
Po kilkugodzinnym marszu, w trakcie którego pokonaliśmy ponad 8
kilometrów, dotarliśmy do Niestachowa. Na terenie należącym do
Nadleśnictwa mieliśmy już przygotowane ognisko, które tylko
rozpaliliśmy. Wszyscy chętnie usmażyli sobie kiełbaski, a potem
rozpoczęły się zabawy na świeżym powietrzu. Chłopcy grali w piłkę,
dziewczęta tworzyły „żywe piramidy”. Nie było osoby ze skwaszoną miną.
Uważam
pierwszy dzień turystyki, spędzony wśród pierwszaków, za nadzwyczaj
udany. Było super! Kto nie był, niech żałuje!
Katarzyna Kułaga, klasa II e