Wycieczka do Czarnolasu to jedna z
najpiękniejszych wycieczek polonistycznych, a uczestniczą w niej
zawsze pierwszoklasiści; najpiękniejsza, bo i czarnoleska poezja
urzeka nas wciąż równie mocno, i czarnoleskie pejzaże zapadają w
pamięć na zawsze. Wyruszyliśmy śladami Jana 24 maja, a więc w
czas kwitnienia łąk, rechotania żab w czarnoleskich stawach. Na
spotkanie z renesansowym poetą podążaliśmy długą lipową aleją.
Czekał na nas przed dworkiem, jak każe staropolski zwyczaj, z
różą w dłoni, skryty przed upałem w cieniu dobrych drzew. Na
pokojach rozmawiał z nami o swej poetyckiej pasji, rodzinnych
dramatach, służbie Ojczyźnie i o rzeczach ostatecznych, wobec
których i on, i my wciąż jesteśmy bezradni. Nasze spotkania z
kulturą renesansu rozpoczęliśmy w Zwoleniu, to tu , w
parafialnym, zabytkowym kościele pochowano Jana Kochanowskiego.
Wszystkie pamiątki po nim odnowiono, grób przeniesiono do
oddzielnej krypty, ściany opatrzono pieśniami, fraszkami poety,
całość dopełniono freskami. A wszystko po to, aby pokłonić się
temu, który jako pierwszy z Polaków zasiadł na Parnasie, i po
to, aby nikt nie przeszedł obojętnie obok takiej wielkości,
takiego geniuszu. Byliśmy również w Policznej, przy cmentarzu,
na którym pochowano najbliższych poety – żonę, dzieci, zgodnie
ze staropolskim prawem. To już nawet nie cmentarz, jedynie
wspomnienie, duży krzyż w miejscu dawnego kościółka; nie tak
dawno brał w nim ślub Stefan Żeromski; a wokół wysoka trawa,
szczątki kamieni nagrobnych i… cisza.
Jolanta Powałkiewicz |
Śladami Jana z Czarnolasu
O żywocie ludzkim
Fraszki to wszytko, cokolwiek
myślemy,
Fraszki to wszytko, cokolwiek
czyniemy.
Nie masz na
świecie
żadnej
pewnej rzeczy,
Próżno
tu człowiek
ma co mieć
na pieczy.
Zacność,
uroda, moc, pieniądze,
sława,
Wszytko to minie jako polna trawa.
Naśmiawszy
się
nam i naszym porządkom,
Wemkną
nas w mieszek, jako czynią
łątkom.
|