Niektórzy mogliby odnieść wrażenie, że Jan Paweł II był
człowiekiem poważnym i nudnym. I tu się bardzo mylą, bo Papa, jak nikt przed nim
w Watykanie, tryskał zwariowanym poczuciem humoru.
Papież był bardzo niezadowolony z tego, że obwozi się go w
szklanej klatce. Pomysłu tego broniła pewna Polka, mając możliwość rozmowy z
Janem Pawłem II w Krakowie.
Ta klatka zmniejsza jednak ryzyko - tłumaczyła - Nic nie
poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość...
Ja też - uśmiechnął się Papież - niepokoję się o swoją
świątobliwość.
Któregoś wieczoru, podczas szpitalnej rekonwalescencji w klinice Gemelli po
zamachu na Placu świętego Piotra, Papież wyszedł ze swojego pokoju na
opustoszały korytarz. Rozejrzał się i powiedział: "Ładne rzeczy, wszyscy
sobie poszli, a mnie zostawili!"
Przed
ponad 25 laty Papież w ten sposób zakończył pierwszą audiencję dla Polaków:
"Więcej już nic nie mówię, bo jeszcze bym coś takiego powiedział, że później
Kongregacja Nauki Wiary musiałaby się do mnie dobrać".
Pod
koniec pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, w czerwcu 1979 roku, upływającej
pod znakiem upałów, Papież oznajmił, że jej pierwszy efekt jest już widoczny
- opalili się towarzyszący mu kardynałowie.
Pewnego razu Karol Wojtyła wybrał się na samotną wycieczkę w góry. Ubrany
sportowo, wyglądał tak, jak wielu innych turystów. W trakcie wędrówki
spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł więc do opalającej się na uboczu
młodej kobiety i już miał zapytać o godzinę, gdy ta uśmiechnęła się.
Zapomniał pan zegarka, co? A skąd pani wie? - zapytał zaskoczony
Wojtyła. Z doświadczenia - odrzekła - Jest pan dziś już dziesiątym
mężczyzną, który zapomniał zegarka. Zaczyna się od zegarka, potem proponuje
się winko, wieczorem dansing... Ależ proszę pani, ja jestem księdzem -
przerwał jej zawstydzony Wojtyła Wie pan - odpowiedziała rozbawiona
nieznajoma - podrywano mnie w różny sposób, ale na księdza to pierwszy raz.
Podczas czwartej pielgrzymki do Ojczyzny, w Olsztynie, dziennikarzowi
"Gazety Wyborczej" udało się wychylić głowę ponad tłum i zapytać Jana Pawła
II o zdrowie.
- A jakoś człapię - odpowiedział Papież.
Przed
kilku laty - wspomina watykański korespondent Telewizji Publicznej, Jacek
Moskwa - po modlitwie "Anioł Pański" Jan Paweł II przemawiał, niemal
krzycząc. Zaraz potem, podczas audiencji w Pałacu Apostolskim, Moskwa prosił
Papieża, aby na siebie uważał, bo jego chrypka zaniepokoiła dziennikarzy.
- To
ze złości - usprawiedliwiał się Papież.
A
odchodząc dodał: - A złość piękności szkodzi.
Podczas jednej ze swoich wizytacji rzymskich parafii Papież - jak to miał w
zwyczaju - wdał się w rozmowę z dziećmi.
- Wy
jesteście młodzi, a ja już jestem stary - powiedział.
- Nie,
nie jesteś stary - gromko zaprotestowały dzieci.
- Tak,
ale jak jestem z wami, to dziecinnieję - replikował Papież.
Podczas powitania w Monachium Papież spytał licznie obecne dzieci:
"Dano wam dziś wolne w szkole?". "Tak" - wrzasnęła z radością
dzieciarnia. "To znaczy - skomentował Jan Paweł II - że papież powinien
częściej tu przyjeżdżać".
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec zebranym na mszy tak spodobały się
cytowane przez Papieża słowa św. Pawła, że przerwali mu i zaczęli bić brawo.
Kiedy Ojciec Święty znów doszedł do głosu, przerywając przygotowaną mowę,
stwierdził: "Dziękuję w imieniu świętego Pawła".
W
hiszpańskiej Avili, gdy szum czyniony przez rozradowane zakonnice stawał się
już wprost nie do zniesienia, Papież wypalił: "Te siostry, które ślubowały
milczenie, hałasują tu najgłośniej".
Ojciec
Święty do odwiedzającego Go polskiego księdza:
-
Poczekaj chwilę na mnie, muszę trochę popapieżyć.
Podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku tłumy krakowian
gromadziły się przed domem arcybiskupów, który był rezydencją Ojca Świętego.
Ludzie ani myśleli rozstać się ze stojącym w oknie papieżem i bez końca
przedłużali dialog z nim. Wreszcie Ojciec Święty powiedział: "Cztery lata
temu kręciliście mną, jak chcieli, a teraz już jestem starym papieżem i nie
dam sobą kręcić".
Ojciec
Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, zapytał kiedyś Papieża, czy dojdzie do
skutku planowane w roku jubileuszowym 2000 spotkanie przedstawicieli trzech
wielkich religii:
Czy na
Górze Synaj pojawią się chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi? - dociekał
zakonnik
Ty się
nie wymądrzaj, ty się módl! - odpowiedział Ojciec Święty
W 1992
roku ojciec Leon Knabit został zaproszony na kolację do Ojca Świętego w
pałacu watykańskim. W pewnym momencie Papież nieoczekiwanie zapytał: "To ile
ojciec ma właściwie lat?".
"Sześćdziesiąt trzy" - odparł benedyktyn.
O to w
tym wieku ja już byłem papieżem - odrzekł Jan Paweł II.
Wiem o
tym. Wiem i bardzo mi wstyd - powiedział ociec Leon i obaj wybuchnęli
śmiechem.
W
jednym z polskich miast, gdzie przygotowano na obiad kurczaka, Jan Paweł II
miał powiedzieć z dezaprobatą: "Znowu te ptopty".
Była
sesja zimowa. Czekaliśmy na ks. prof. K. Wojtyłę, który miał egzaminować z
etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów, poza jednym kolegą
księdzem, który przez cały semestr nie był na ani jednym wykładzie ks. prof.
Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na wystawy malarstwa do Warszawy.
Ksiądz Profesor prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę
egzaminacyjną. Wyglądał bardzo młodo, nie wyróżniał się wizualnie wśród
księży studentów, którzy byli parę lat młodsi od niego. Ksiądz student pyta
K. Wojtyłę, którego wcześniej nie widział na oczy: – Stary, ty też na
egzamin? – Tak – odpowiedział zgodnie z prawdą Ksiądz Profesor, nie dodając
ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął
ubolewać nad spóźnieniem egzaminatora, a tenże w mig zorientował się, że
czekający nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną
rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów.
Ksiądz student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i stwierdził:
–
Stary, jak ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie Ksiądz Profesor, to
nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję!
–
Dobrze – zgodził się pokornie ks. Wojtyła – ale powiedz mi szczerze,
dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?
– Bo
wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i wręcz
abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to
słuchałbym go z największą przyjemnością.
–
Dobrze, to daj indeks – powiedział Ksiądz Profesor.
– Co
ty, żarty sobie stroisz? – zapytał ksiądz student, na co usłyszał:
– Daj
indeks, jestem Wojtyła – i Ksiądz Profesor wpisał oniemiałemu z przerażenia
koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na
wykłady, by samemu wyrobić sobie sąd o wykładowcy. Tym pozornie małym
wydarzeniem, o którym dowiedzieliśmy się natychmiast, zyskał taką sympatię,
że bariera iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze...
W
czasie jednej z ceremonii na Placu świętego Piotra Papież, przechodząc
wzdłuż barier, zauważa małą dziewczynkę, zagubioną w tłumie, ludzie podają
mu ją ponad barierą, a on bierze ją za rękę i wędrują we dwoje po wyłożonej
czerwonym suknem drodze do tronu. I tu nagle wkraczamy w bajkę: kolumnada
Barniniego staje się lasem o pniach bez gałęzi. Ojciec Święty w obszernych
szatach, z mitrą błyszczącą w słońcu, staje się jakiś królem z legendy, a
dziewczynka - siostrzyczką Tomcia Paluszka. Doszedłszy do tronu, legendarny
król podnosi dziecko w górę tak, żeby zewsząd można je było zobaczyć i
przybiegający z głębi placu rodzice odbierają je z papieskich rąk.
Kiedy
Papież przebaczył swojemu zamachowcy - Alemu Agcy - do Andre Frossarda
zgłosił się pewien Polak, twierdząc, że wie na pewno, "jacy ludzie włożyli
broń w rękę Turka". Frossard rzucił z pośpiechem: "Niech Pan tylko tego nie
mówi Ojcu Świętemu! Jeszcze każe nam się za nich modlić!".
W
czasie jednej z wędrówek po górach biskup Karol Wojtyła spotkał górala,
który - widząc wędrowca utrudzonego i zakurzonego - zapytał go, kim jest.
-
Biskupem! - odpowiedział zziajany Karol
- Jak
wyście som biskupem, to jo jestem papieżem! - wzruszył ramionami góral.
Kiedy
po Krakowie rozeszła się wieść, że 29 maja 1967 roku arcybiskup Karol
Wojtyła został kardynałem, ojciec Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca, znany
obecnie z prowadzenia programów telewizyjnych, pogratulował nominowanemu w
typowy dla księży sposób: ukląkł na jedno kolano i pocałował go w rękę. Ku
zaskoczeniu ojca Leona świeżo upieczony kardynał zrobił dokładnie to samo.
"Proszę Księdza Kardynała!" - zawołał zmieszany i zażenowany benedyktyn.
"A co,
nie wolno mi?" - odparł z figlarnym uśmiechem przyszły papież.
W 1960
roku, wracając po Bieszczadach, grupa "Wujka" wsiadła do pociągu do Krakowa
w Sanoku. Nagle do przedziału wtargnął konduktor i zakrzyknął: "Czy jest tu
Biskup?". Wszyscy zaniemówili, nie widząc o co chodzi. Widząc zdziwione
miny, konduktor wyjaśnił: "Uczeń Biskup z Rybnika". Pierwszy ocknął się ks.
Wojtyła, który był już wówczas biskupem i odpowiedział: "Nie, nie ma go
tutaj". Okazało się, że konduktor znalazł legitymację niefortunnego Biskupa
i szukał go, by mu ją oddać.
|